Ach cóż znaczy Ameryka wobec tramwaju
z numerem dziewięć, który jeździł do Brzeźna…

Gunter Grass „Blaszany bębenek”

Kłaniam się Wam mili Czytelnicy Schodów Kawowych! Zasyłam pozdrowienia z niedalekiego Gdańska w ten szczególny epidemiczny czas, kiedy nie bardzo wiemy czy podróżować, czy trzymać się swoich miejsc zamieszkania. Może jednak wybierzecie się do Trójmiasta na chwilkę, aby choć trochę poczuć się „gdzie indziej”, „wyjątkowo”, „wczasowo”?


Dorota Wójcik

Publikacja w nr 1/2020

Ten czas ograniczeń i unikania tłumów, pozwolił mi urzeczywistnić pomysł, który mam w głowie od dawna. Poznaję swoje miasto od dzieciństwa. Jest wiele zapomnianych miejsc, pięknych i godnych uwagi, gdzie nie prowadzą główne trasy turystycznych wycieczek. Miejsca, gdzie woda zdatna do kąpieli, tereny zielone do wypoczynku, zabawy i biegania, ale też piękne zabytki gdańskiej architektury, często oryginalne, nie na powrót stawiane po wojnie (oczywiście mam wielki szacunek dla ogromu pracy wykonanej na Głównym Mieście). Gdańsk zaczął od niedawna rewitalizować te niszczejące dzielnice. Efekty są naprawdę spektakularne. Zapraszam ze mną! Gdańszczanką tak naprawdę dopiero w pierwszym pokoleniu, bo moi dziadkowie, jak wielu obecnych mieszkańców, przybyli tu z głębi Polski i z Kresów.

Zaczynam swój cykl gdański w Brzeźnie. Kąpielisku trochę zapomnianym nawet przez gdańszczan z racji swej powojennej degradacji i niezbyt pochlebnej sławy dzielnicy.
Do dziś, w jego dawnej części, jest dużo mniej ludzi niż w Sopocie, Jelitkowie czy przy nowym molo brzeźnieńskim (przez wielu mieszkańców Trójmiasta zwanym molem na Zaspie – gdzie tam Brzeźno!). Dziś to tramwaj numer 7 przy wiezie nas tu w niespełna 30 minut z gwarnego Głównego Miasta. Dzięki rewitalizacji parku Haffnera rozpoznacie przystanek. Jak w czasach świetności kąpieliska, widać przy wejściu drewnianą pergolę, po której pną się róże. Przyjeżdżam tu już od ponad 20 lat i najbardziej ukochałam pierwsze/ostatnie zejście na plażę (nr 43). Dziś można tu dotrzeć też rowerem lub dojść pieszo promenadą ciągnącą się nad morzem aż z Sopotu. Z pięknej plaży, prócz rozciągającej się panoramy przybrzeżnej całego Trójmiasta, mamy bezpośredni widok na wejście do Portu Gdańskiego. Tędy od XIX wieku wpływają wszystkie statki i jachty, które mogą płynąć do samego serca Głównego Miasta. Tu, przy dobrej pogodzie, mamy wrażenie, że statki stojące na redzie są na wyciągnięcie ręki. Wieczorem, gdy zapalają się wszystkie sygnalizacje portowe, wierzcie mi, jest magicznie.

Początki Brzeźna wiążą się z nieistniejącym już jeziorem Zaspa, które w cząstkowej formie przetrwało jeszcze do czasów nam współczesnych. Zasypywane w latach powojennych gruzem z odbudowującego się miasta, ostatecznie znikło w 2011 roku po czasach użytkowania przez elektrociepłownie w Młyniskach (w latach 1970-2011 wpompowano tu z wodą około 2 mln ton popiołów dymnicowych). Jezioro to wraz z przylegającymi doń łąkami darował cystersom oliwskim w 1238 roku władca pomorski Świętopełk. W 1245 otrzymali oni zezwolenie na utworzenie stacji połowu śledzi. Spór z gdańskimi rybakami rozstrzygali potem wielcy mistrzowie krzyżaccy Dietrych von Altenburg i Ludolf Konig (1337, 1342): „Tak więc mają rybacy, którzy do klasztoru należą, prawo do swobodnego łowienia na morzu, jednak od ujścia Wisły niech się trzymają na odległość dwudziestu lin”. Nazwa Bresin pojawia się w źródłach w 1480 roku. Istnienie osady rybackiej już w XIII wieku jest obecnie negowane przez historyków. Po zniszczeniu, w czasie wojny Gdańska ze Stefanem Batorym, wieś została puszczona przez cystersów w dzierżawę. Po pierwszym rozbiorze Brzeźno znalazło się w granicach Prus. Po kasacji klasztoru w Oliwie należało do tzw. dóbr oliwskich zarządzanych przez państwo. Część terenów przeszło na własność rybaków. Ruszyła sprzedaż ziemi i majątków. To już czas prywatnych inicjatyw.

Ale kiedy przychodzi czas wczasowania? Kiedy gdańszczanie (i nie tylko) zaczęli doceniać bliskość morza nie tylko ze względów ekonomicznych, ale zapragnęli „wygodnego” wypoczynku na plażach i kąpieli morskich w upalne letnie dni? W 1804 roku ówczesny właściciel wsi mjr. von Zieten oferował możliwość kąpieli w łazienkach z podgrzewaną wodą morską, pokoje i wyżywienie (jak w latach poprzednich, dodaje). A co z Janem Haffnerem i jego udziałem, zapytacie? Z parkiem jego
imienia i historią, że to on namówił swego przyjaciela generała napoleońskiego Jana Rappa do zbudowania pierwszych łazienek do morskich kąpieli na Wybrzeżu Gdańskim, na długo przed podjęciem inicjatywy budowy kąpieliska w Sopocie? Bardzo lubiłam tę historię – co tam Sopot (1823)! Brzeźno górą (1808)! A no klops się okazuje: Jan Haffner „Wbrew rozpowszechnionemu poglądowi w 1808 nie był zaangażowany w budowę kąpieliska morskiego w Brzeźnie” napisał lakonicznie dr Mirosław Gliński w Encyklopedii Miasta Gdańska, a była to godna zaufania i znacząca postać w historycznym świecie naszego miasta. Nie odbiera to jednak brzeźnieńskiemu kąpielisku palmy pierwszeństwa, a wierzcie mi, do czasu drugiej wojny światowej było przepiękne! Na szczęście zachowało się wiele zdjęć i cudowny Dom Zdrojowy, którego ukryta od
strony ulicy elewacja zawsze budziła moje wielkie emocje. Pomimo zakazu zawsze zostawiałam tam auto na dzikim parkingu za torami tramwajowymi. Ostatnio wygląda na to, że będziemy mogli znów podziwiać zabudowę dawnego kąpieliska. Ruszyły pełną parą roboty budowlane w Domu Zdrojowym! Moja ukochana elewacja południowa wygląda już imponująco! Kompletnie zdewastowane skrzydła zostały w większości rozebrane i trwa rekonstrukcja. Wszystko odbywa się pod szyldem Hevelianum, a projekt przeznaczenia odnowionego budynku zapiera dech w piersiach. Jest też nadzieja, że w końcu wyjaśni się sprawa tzw. „dziury wstydu”, czyli miejsca, gdzie miała zostać odbudowana, zniszczona w całości Hala Plażowa. To niechlubna historia pewnych decyzji i nieuczciwości inwestora, w którym pokładano nadzieję na piękną rekonstrukcję obiektu.

Pierwszy dom kuracyjny (Kurhaus) z 40 pokojami, wielką salą i łazienkami czyli ówczesnym SPA, wybudowano w latach 1840-1842, kiedy to teren kąpieliska był własnością Wilhelma Pistoriusa. Doprowadzano doń wodę morską, a następnie ją podgrzewano, bo jak wiadomo Bałtyk bywa temperaturowo kapryśny. Ten pierwszy budynek niestety nie ustrzegł się pożaru i obiekt, który mamy przyjemność podziwiać do dziś, to zbudowany w 1893 w nieco innej lokalizacji Dom Zdrojowy. Dom otaczał piękny ogród, oddzielony od parku nadmorskiego ogrodzeniem. Także sam ten leśny park uległ ogromnym zmianom. Drzewa nasadzone przez rząd pruski w celu zabezpieczenia koryta Wisły przed zapiaszczeniem, na przełomie wieków poprzecinano ścieżkami, powstały korty tenisowe, boiska do krykieta oraz amfiteatr. Dziś możemy podziwiać piękno tego parku z klombami i ławeczkami w malowniczych zakątkach, ale ja pamiętam jeszcze czasy, kiedy w latach 80. XX w.
strach było się tam zapuszczać nawet w dzień. Pamiętam opisywane w gazetach historie popełnianych tam morderstw i gwałtów.

W 1900 roku nastąpiła modernizacja kąpieliska. Przed Kurhausem, od strony morza powstał taras kawiarniany oraz szerokie schody, które prowadziły aż do plaży. W tym samym roku powstaje przepiękna Hala Plażowa – Strandhalle. Niestety, nie ma dziś po niej śladu.

W kwietniu 1914 Brzeźno wraz z takimi miejscowościami jak Stogi, Sączki, Krakowiec, Górki Zachodnie, Wisłoujście włączono w obręb Gdańska. Po wojnie kąpielisko uległo dalszej rozbudo-
wie. W 1922 odwiedziło Brzeźno 92 tys. turystów,
w 1936 – 168 tys. (stałych mieszkańców w 1934 było
3400). Jak pisze Waldemar Nocny, Sopot w owych
latach zdecydowanie ustępował tej kuracyjnej dziel-
nicy Gdańska. Z czasów pomiędzy wojnami mamy
wielką ilość pięknych fotografii. Jest też dużo wspo-
mnień pisanych. Jedna z kuracjuszek tak opisywała
swój strój plażowy w latach trzydziestych XX w.:
Do wody wchodziło się w dziwacznych kostiumach kąpie-
lowych z szorstkiej, czarnej materii, z rękawem poniżej
łokcia, z kołnierzykiem pod szyją, w długich pantalonach
za kolana, obszytych falbanką w ząbki, którą lamowała
biała, wełniana tasiemka.

Czas po drugiej wojnie światowej to czas brzyd-
kiego i zaniedbanego Brzeźna. Z wielką ilością
bloków mieszkaniowych i hoteli robotniczych.
Dopiero w roku 1992 ponownie otwarto plażę
o długości 100 metrów. W latach 1993-1996 wybu-
dowano nowe kąpielisko i molo. Od 2000 powstają
tu nowoczesne hotele nadmorskie. Dzielnica
się rewitalizuje.

Istnieje też duża grupa ludzi pozytywnie zakręco-
nych, kochających to miejsce. Podejmują wiele ini-
cjatyw nie tylko kulturalnych, ale i społecznych.
Organizowane przez nich Święto ulicy Północnej
odbywa się co roku na tejże przepięknej bruko-
wanej i otoczonej starą rybacka zabudową uliczce
(jedną z tych osób jest Dorota Kuś, autorka prze-
wodnika po Brzeźnie i strony, która jest kopalnią
wiedzy, starych zdjęć i informacji o nowych inicja-
tywach http://www.brzezno-dorota.pl).

Kocham to miejsce, bo ma swój niepowtarzalny
klimat. Świetne warunki do kąpieli wodnych i sło-
necznych, spacerów w parku-lesie brzeźnieńskim
z widokiem na morskie wejście do serca Gdańska,
rowerowych przejażdżek i spokojnego biesiadowa-
nia. Nie mogę się doczekać końca remontu mojego
ulubionego Domu Zdrojowego. Zgodnie z infor-
macjami na stronie Hevelianum, głównym celem
tego miejsca będzie działalność edukacyjna i popu-
laryzatorska z zakresu szeroko rozumianej ekologii.
Będą też podejmowane działania mające uwrażli-
wić na ogromne znaczenie społeczności lokalnych
oraz małych wspólnot. W budynku ma też powstać
piękna restauracja.

Zapraszam Was serdecznie do odwiedzenia
Brzeźna. Często jest to miejsce pomijane na rzecz
Sopotu – pamiętajmy jednak, to Brzeźno było
pierwsze ;).
Pozdrawiam ciepło z Trójmiasta.